Do Marii i Marty przyszło wielu Żydów, aby pocieszyć je po śmierci brata. Być może mówili im jakieś ówczesne odpowiedniki powtarzanych dziś mądrości życiowych, typu „czas leczy rany”, „a może to i lepiej, bo przynajmniej już nie cierpi”, czy „takie już jest życie i trzeba się z tym pogodzić”. Tyle tylko, że żadne z tych pocieszeń nie przyniosło Marii i Marcie żadnej pomocy, bo tak naprawdę jedynym, który może przynieść pocieszenie w sytuacji śmierci, jest Jezus, którego już sama obecność wszystko zmienia.