„Samarytanka”
zob. J 4, 5-42
Nie chciała spotkać nikogo, dlatego poszła do studni w południe – może miała dość dziwnych spojrzeń, oceniających ją, oceniających jej sposób życia… Ale u studni spotkała Kogoś, kto wszystko o niej wiedział, ale nie uciekł, co więcej, poprosił ją o wodę. Samarytanka musiała być przeszczęśliwa – Ktoś ją przyjął, przygarnął – i poszła podzielić się tym odkryciem z całym miastem, którego mieszkańców najpierw chciała uniknąć. Co więcej, nie oznajmia im żadnego cudu (Jezus nie rozmnożył studni!), ale ogłasza im, że jedyną rzeczą jaką zrobił Jezus to taka, że “powiedział wszystko co zrobiłam” – Jezus, Słowo Boga, opowiedział Samarytankę Samarytance, ale musiał zrobić to z taką miłością, że wydarzył się cud. Warto usiąść koło studni swoich pragnień, posłuchać Jezusa, jak z miłością opowiada nam o nas samych. Może zdarzy się cud?